Wyprawy szlakami tatrzańskimi z udziałem niepełnosprawnych, którzy pokonując trudne trasy, znajdują psychologiczne uwarunkowania we własnym dowartościowaniu się. Rajdy te mają u nas kilkunastoletnią tradycję. Cieszymy się serdecznym wsparciem Dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego i Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Dzięki tej życzliwości udało się pokonywać tak eksponowane trasy, jak Szpiglasowa Przełęcz, Zawrat, Raptawicka Turnia czy Wąwóz Kraków.
W rajdach tatrzańskich biorą udział ludzie w różnym wieku i o różnym typie kalectwa, w tym osoby na wózkach z ciężkim uszkodzeniem aparatu ruchu.
Naturalna rehabilitacja usprawnia nie tylko narząd ruchu. Pozwala dowartościować siebie samego, dodaje odwagi w codziennym życiu, ułatwia relacje międzyludzkie. Człowiek po porażeniu mózgowym, bez nogi, z jakąkolwiek zresztą inną dysfunkcją, będący na co dzień zamknięty w sobie i nieśmiały, zdobywa tutaj pewność siebie i przekonanie, że sam może siebie usprawnić. To bardzo wiele — przede wszystkim w sferze psychicznej.
Nasze Sprawy, Katowice, listopad 1996 r.
Wiele dają przyjaciele. Młodzi i starzy, moi starzy już uczniowie z dawnych lat, pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego, służby leśne Puszczy Augustowskiej, mieszkańcy osad puszczańskich, instruktorzy Szkoły Alpinizmu Bogdana Krauzego z Podlesic, ratownicy tatrzańscy, służby medyczne i ratownicy wodni. Chwała im — napisał Stanisław Duszyński w albumie przekazanym Janowi Pawłowi II.
Gazeta Pomorska, 8 maja 1998 r.
W fundacji znają granice ryzyka. Gdy Józefa (rocznik 1942), której kości pękają jak zapałki, nie dała już rady o kulach iść dalej w kierunku Hali Pisanej, wolontariusze wzięli ją na ręce. — Czułam się jak królowa — śmieje się i zapowiada powrót w ukochane góry. — Co tam się może stać? — pyta kobieta, która przeszła kilkanaście operacji zespolenia kości, a ręce i nogi łamała sobie na prostej drodze, nawet w szpitalu.
Trasy przebywane przez niepełnosprawnych sprawiłyby kłopot niejednemu amatorowi górskiej wędrówki: Dolina Chochołowska, Gubałówka, Kasprowy Wierch, Włosienica, Morskie Oko, tatrzański wąwóz Kraków, Hala Pisana.
I te niebezpieczne rzeki.
Gazeta Wyborcza, 8 paźdz. 1999 r.
Obserwacja walki niepełnosprawnych, zarówno ze swoją dysfunkcją ruchową, jak i właściwą nam wszystkim słabością „ducha” — pod opieką serdecznych, ale przede wszystkim profesjonalnych, najlepszych instruktorów alpinizmu — to wielka nauka nie tylko dla tych, którzy zajmują się rehabilitacją, ale także nauka dla innych ludzi uczestniczących w obozie wspinaczkowym. Jest to bowiem poszerzenie rozumienia świata, odczucia radości życia i rozwoju człowieczeństwa w nas wszystkich. Takich efektów ćwiczeń jak te, które uzyskamy poprzez zmagania z oporem skalnych ścian, z całą pewnością nie osiągnie się nawet w najlepiej wyposażonej sali usprawniania leczniczego.
Z opinii Specjalisty Wojewódzkiego ds. Rehabilitacji
dr Ireny Orłowskiej-Sawionek
— Jak pierwszy raz spojrzałem na górki, pomyślałem: „ty wariacie, po co tu przyjechałeś, przecież się zabijesz”. Teraz jestem w skałach po raz czwarty — mówi 30-letni Darek (paraliż po wypadku). — Czasem gorsza noga mi drga i niektórzy patrzący z dołu myślą, że to ze strachu, a to tylko z powodu paraliżu. Jak przeniosę cały ciężar ciała na tę nogę, to przestaje drgać.
Gazeta Wyborcza Magazyn
27 kwietnia 2000 r.
|